"Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu." - Mark Twain
Zima powoli wkraczała do świata magii czyniąc go trochę mniej znośnym. Wiatr szumiał głośno w korytarzach a sowy w sowiarni musiały dostać dodatkowe ocieplacze na kuperki. Nauczyciele zareagowali bardzo ostro na całą sprawę z małą Elzą i po zachodzie słońca wszyscy musieli przebywać w swoich domach, Filch bardzo chętnie wyszukiwał uczniów próbujących złamać ten zakaz. Uwielbiał mścić się na młodych czarodziejach, bez powodu chociażby. Oczywiście, każdy miał swoje sposoby na wymknięcie się spod czujnego wzroku opiekunów.
- Jutro mecz, dobrze że go nie odwołali. – mruknął Ron pochłaniając czekoladową żabę. – Znowu Dumbledore. – mruknął obracając w dłoniach kartę dołączoną do słodkości.
- Udało wam się dowiedzieć czegoś o pani Pomfrey? – spytała Hermiona kończąc esej na Zielarstwo.
- Trochę. Podobno pochodzi z rodziny mugoli. – odparł Harry.
- To tak jak Elza. – Ginny spojrzała na swoją przyjaciółkę. – Myślicie, że ktoś atakuje mugolaki?
- Może. – przyznał wybraniec. – Nauczyciele są dość nerwowi od tamtego dnia. Nawet Petrova przestała wmuszać w nas Zakazane Księgi.
- Harry, jutro jest mecz, wiesz, że wszyscy nauczyciele będą na boisku? – cała trójka skupiła swoją uwagę na szatynce. – Dziwię się, że ja to mówię, ale to najlepszy moment, żeby włamać się do pokoju profesor. – nastał dłuższy moment ciszy. Jak zawsze, kiedy najzdolniejsza uczennica Hogwartu chciała złamać prawo, co zupełnie nie pasowało do karcącej wszystkich Granger.
- Zaczynasz mnie przerażać. – przyznał Ron.
- Nie pójdziesz sama. – zaoponowała Ginny. – Nasza trójka będzie na boisku, kto ci pomoże?
- Ja pójdę. – wszyscy podnieśli głowy. Neville najwyraźniej od dłuższego czasu przysłuchiwał się ich rozmowie, wyglądał bardzo poważnie i pewnie siebie. – Elza była moją koleżanką, jako jedyna lubiła tak Zielarstwo jak ja. Nie chcę, żeby inni, na których mi zależy również zostali skrzywdzeni. – dopiero tego dnia do młodych Gryfonów dotarło, iż ten strachliwy chłopiec, który przez cały pierwszy rok poszukiwał ropuchy, który wiecznie bał się swojej babci i z którego większość uczniów innych domów szydziła dorósł. Może nie było tego widać po jego budowie, bo nadal miał pulchną, miłą buzię. Dojrzał jednak jego charakter.
- Dobra.
- Zgadzasz się? – zagrzmiała cała trójka tym razem wpatrując w Granger.
- Tak. Neville zawsze może powiedzieć, że bolał go brzuch i dlatego nie przyszedł na mecz, ja jak zawsze uczę się do egzaminów. Oba wyjaśnienia idealnie do nas pasują, nie jesteśmy tak zapatrzeni w quiddicha jak reszta. – zaśmiała się.
Zgodnie z ustaleniami Harry, Ron i Ginny wyruszyli pokonać Ślizgonów, w czym dopingowały ich pozostałe dwa domy a Neville i Hermiona po upewnieniu się, iż profesor Petrova opuściła swoją salę na dłużej przemknęli przez korytarz i używając alohomory weszli do sali od Obrony. Dziewczyna nie powiedziała nic Malfoyowi, wiedziała, że nie spodoba mu się ten pomysł, więc wolała ominąć owy temat.
- Dobra, każdy nauczyciel ma swoje dormitorium przy sali, w której naucza. – odparł Neville.
- Skąd to wiesz? – Hermiona spojrzała na niego zaskoczona.
- Babcia mi opowiadała. Sama chciała kiedyś nauczać w Hogwarcie i była tu przez miesiąc jako nauczycielka Eliksirów, ale potem doszła do wniosku, że nie lubi dzieci. – wzruszył ramionami. Babcia chłopaka była niekończącym się pokładem historii i informacji.
- Dobra, ty poszukaj tutaj a ja pójdę tam. – mówiąc to wskazała na małe drzwiczki ukryte obok komody. Gryfon kiwnął głową a szatynka skierowała się do pomieszczenia, licząc że to jest właśnie dormitorium profesor Petrovy. – Alohomora. – szepnęła, jednak drzwi zamiast ustąpić skurczyły się jeszcze bardziej. – Neville, one są zaczarowane eliksirem prawdy! – pisnęła odsuwając się od przejścia.
- Żartujesz? – podszedł do niej przyglądając się klamce. – No tak, błyszczy się jeszcze na niebiesko. Musiały zostać oblane niedawno. – przyznał.
- Czekaj, musimy znaleźć jakiś sposób. – mruknęła chodząc w kółko. – Eliksir prawdy działa inaczej na przedmioty. To było w Zaklęciach Domowych, używając eliksiru prawdy na dowolnym przedmiocie możesz ochronić go przed podstawowymi zaklęciami typu wejścia, zniszczenia, teleportacji. Tylko jak zdjąć jego działanie nie pozostawiając po sobie żadnych śladów? – spojrzała jeszcze raz na drzwi. – Zmieści się pod nimi różdżka...wiem! Musimy się skurczyć.
- Co takiego?! – pisnął chłopak wytrzeszczając oczy.
- To najlepsze wyjście, jest kilka zaklęć zdejmujących działanie eliksiru, ale pozostawiają po sobie ślad różdżki, która je rzuciła. W Zakazanych Księgach znalazłam zaklęcie zmniejszające, działa parę sekund, ale wystarczy, żebyśmy przedostali się na drugą stronę.
Neville nie wyglądał na przekonanego, wręcz trząsł się ze strachu, gdyż kiedyś jego wuj chcąc obudzić w chłopaku magię gonił go po polach trzaskając różnego rodzaju zaklęcia. Raz zmienił go w medalik, innym razem pozbawił chłopaka kości. Tak więc zaczarowywanie go nie było najlepszym pomysłem. Chciał jednak pomóc Hermionie i dowiedzieć się, co spotkało Elzę. Zacisnął mocniej pięści.
- Słuchaj, nie mogę rzucić zaklęcia na samą siebie. Rzucę je na ciebie, otworzysz drzwi od środka i dalej będzie już łatwo.
- Dobra, tylko zrób to szybko. – dziewczyna zaczęła kręcić w powietrzu różdżką wypowiadając słowa w języku, którego młody Gryfon wcześniej nie słyszał. Powoli jego świat zaczął wirować, przedmioty tracić ostrość a jego ciało najpierw zmieniło się w coś ciągnącego i nieprzyjemnego, jakby odklejało się od kości i mięśni. Potem zapanowała ciemność pełna błyszczących gwiazdek. – Neville! Pospiesz się, bo zaraz znowu urośniesz. – usłyszał jak przez mgłę. Otworzył oczy i ujrzał...ogromne buty na olbrzymich stopach. Nie zastanawiając się nad niczym zaczął biec w stronę drzwi, kiedy znalazł się pod nimi zaklęcie już przestawało działać. W ostatniej chwili wyskoczył na drugą stronę ponownie tracąc kontrolę nad własnym ciałem.
- Żyję, kurde żyję! – pisnął klaszcząc w dłonie.
- Otwórz drzwi. – usłyszał głos przyjaciółki.
- Jasne. – dotknął klamki a drzwi same uchyliły się wpuszczając dziewczynę do środka.
Pokój profesor Petrovy bardziej przypominał dom rozpusty na co Neville spłonął gorącym rumieńcem. Cały w karminach, skórach i kajdankach oraz pejczach. Kto by pomyślał? Ogromne łoże na środku pomieszczenia wyglądało na często używane, zwisały z niego pętle do spętania dłoni oraz kolejne salwy kajdanek. Okno zasłaniał mugolski obraz nagiej kobiety w objęciach Mefistofelesa a na szafkach stała starta świec, kadzideł i maści w ozdobnych misach.
- Cholercia, co ona tutaj robi? – szepnął Gryfon.
- Domyślam się. – mruknęła szatynka przypominając sobie Malfoya w objęciach owej kobiety. Od tamtego czasu chłopak nie zdejmuje medalionu ochronnego, ale te wszystkie przedmioty...czarne myśli zaczęły nawiedzać umysł dziewczyny. Nie mieli jednak na to czasu. Poruszyła delikatnie różdżką otwierając wszystkie szafy i komody. – Szukajmy kryształu. Ewentualnie czegokolwiek, co budzi podejrzenia.
- Pejcze nie budzą podejrzeń? – mruknął Neville. Gryfonka pokręciła głową posyłając mu słaby uśmiech. Starając się nie pozostawiać po sobie żadnych śladów przejrzeli większość mebli i skrytek. Nic jednak nie pasowało do nikczemnego knucia profesor Petrovy...aż w końcu.
- Neville, mam coś. – szepnęła Granger wyciągając spod koronkowej bielizny małą książkę.
- To symbol...
- Śmierciożerców. – dokończyła za niego. Nagle usłyszeli czyjeś okrzyki i salwy śmiechu.
- Mecz się skończył. – pisnął Neville.
- W nogi! – krzyknęła Hermiona wrzucając książeczkę do kieszeni spodni. Dopilnowała, aby wszystko wróciło na swoje miejsce i w ostatniej chwili wmieszali się w tłum podnieconych Gryfonów. Znów wygrali ze Ślizgonami.
- Co to do cholery jest?! – wrzasnął Ron, kiedy dwójka Gryfonów rzuciła mu na łóżko książkę.
- Księga Śmierciożerców. – wytłumaczyła Hermiona. Udało im się w całym szaleństwie świętowania zwycięstwa znaleźć chwilę spokoju w dormitorium chłopaków.
- Znaleźliście to w pokoju Petrovej?
- Tak, Harry. Hermiona skurczyła mnie, miała takie wielkie buty. – zaśmiał się Neville.
- Co?
- Nieważne. – wtrąciła szatynka. – Księgę Śmierciożerców odczyta tylko Śmierciożerca. Niewiele nam to da.
- Dumbledor zorientowałby się, że nauczycielka jest sługą Voldemorta. – jęknął szukając logicznego rozwiązania. – Nie ma też znaku na ramieniu.
- Może działa w tajemnicy? Ze znakiem nikt by jej tu nie wpuścił, ale to nie oznacza, że mu nie służy.
- Hermiona ma rację. Słyszałam jak tata opowiadał kiedyś o ukrytych Śmierciożercach. Nie mają znaku, ale należą do nich.
- Jak ją otworzymy? – spytał rzeczowo Ron.
- Poszukam coś w Zakazanych Księgach. – mruknęła Hermiona. – No co? – spojrzała na zaskoczonych przyjaciół.
- Nic, ostatnio łatwo przychodzi ci łamanie zasad. – przyznał Harry.
- Takie czasy. – posłała mu wymowny uśmiech. Miała rację, nastały ciężkie czasy.
Puff...mam nadzieję, że podobał Wam się ten rozdział, jest w nim dość sporo Nevilla, ale to bardzo pozytywna postać i no nie mogło go zabraknąć w opowiadaniu. Dziękuję za komentarze pod ostatnią miniaturką, były...cudowne, cieszę się, że to co piszę jest odbierane tak pozytywnie:) Najbliższy rozdział opublikuję 11.03, już Was na niego zapraszam! :)
Super rozdział, mam nadzieję że czegoś się dowiedzą. :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie mam dzisiaj nastroju na komentarze, ale wiedz, że rozdział świetny.
Życzę weny i pozdrawiam,
Zakochanaa.
PS. U mnie nowy rozdział.
Team Neville <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest boski, wielkie, wielkie brava! Ta Petrova jest przerażająca... I omal nie padłam ze śmiechu, jak przeczytałam, co ona ma w pokoju... Nimfomanka jakaś, czy co?XD
Wspaniale i nie mogę się doczekać, co będzie w tej księdze....
Na pewno jej osoba trochę namiesza ogółem;)
UsuńWspaniały rozdział :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie mogę doczekać się następnego! :D
Super!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :)
Pozdrawiam,
HH
Dziękuję:)
Usuńbardzo fajne opowiadanie,
OdpowiedzUsuńwidzę, że u Ciebie tak jak u mnie dopiero początki. Fajne gadżety dodajesz ten pergamin dwustronny bardzo ciekawy i kryształ. Ciekawi mnie historia nauczycielki jak to dalej pociągniesz
pozdrawiam