wtorek, 4 marca 2014

Miniaturka

   
 Miałam tak straszną ochotę napisać jakąś miniaturkę. Nie wiem w sumie, dlaczego tacy bohaterowie, chyba z racji na dramatyzm uczucia Ślizgona do dziewczyny. Zawsze mnie to porusza.

Komentujcie, może ten blog nie jest odkryciem roku, ale jeżeli ktoś czyta to niech pozostawi po sobie ślad, to motywuje do większej kreatywności:)



      Moje słowo umarło. Umarło jak wszystkie przysięgi, które złożyłem. Tak bardzo pragnąłem trwać przy jej zimnym ciele przesiąkniętym niemą prośbą. Moja ukochana, moja piękna. Gdyby choć na chwilę otworzyła oczy ukazując mi ich głębie, błyszczące radością i przepełnione uczuciem, które rozpierało mnie za każdym razem, kiedy dotykała mojej dłoni, kiedy skradała me rzadkie uśmiechy. Przyciągnąłem jej drobną osobę mocniej do siebie czując, jak krztuszę się własnymi łzami. Tak dawno nie płakałem, tak dawno nie ukazywałem prawdziwych uczuć chowając je pod tą cholerną maską pozorów. Gdybym tylko miał odwagę ujawnić jej, co kryje się pod tą powłoką, gdybym wpuścił ją do swojego świata...byłaby ze mną, ale nie opuszczona w niemym krzyku, byłaby nadal aniołem, który roztaczał wokół aurę szczęścia. Byłaby moją muzą, moim powietrzem. Tak bardzo ją kocham, słyszę jej głos w śmiechu młodych dziewcząt, widzę jej oczy w zieleni wiosennej trawy, czuję ją, kiedy zamykam oczy uciekając we wspomnienia. Jest wszędzie, otacza mnie jednocześnie raniąc i unosząc w nieznane pokłady nieba. Moja piękna, moja ukochana. Dotknąłem jej chłodnego policzka, jak w dzieciństwie, kiedy płakała wieczorami obrzucana szykanami ze strony uczniów z mojego domu. Dlaczego nigdy jej nie obroniłem? Dlaczego pojawiałem się po ukończonym przedstawieniu wplatając jedynie w napisy?
    Wiedziałem, że nie mogłem trwać tak całą wieczność. Pragnąłem jednak jedynie czuć, że ona nadal żyje, że jej serce wybija rytm, którego mógłbym słuchać całe życie. Moja ukochana, moja piękna. Istota tak dobra, zasługująca na spokojną śmierć z dala od wszystkiego, co musiała w ostatnich chwilach ujrzeć. Krzyknąłem niczym zaszczute zwierze, poranione i pozostawione ze sznurem na szyi w środku lasu. Odeszła, odeszła tam gdzie nigdy już jej nie znajdę...moja Lily.


     Minęło wiele lat. Ciemnych, samotnych. Nie było dnia abym nie myślał o mojej anielicy, której oczu poszukuję w jej synu. Patrzenie na niego sprawa mi ból, jakbym ponownie ją tracił. Jest tak podobny, tak spokojny jak Lily. Spoglądam na osnute czarnymi chmurami niebo naiwnie wierząc, że ona gdzieś tam jest. Ukryta z dala od wszystkiego, co raniło ją przez całe życie. Jest bezpieczna i czeka, czeka aż do niej dołączę...zaciskam mocniej pięści czując, jak wzrasta we mnie poczucie bezradności. Moja krew wrze jednocześnie przepełniając mnie chłodem. To obłęd, jestem szaleńcem, postradałem zmysły wręcz czując, jak stoi obok mnie tuląc swój policzek do mojego ramienia. Jak w dzieciństwie...

- Jesteś bardzo niewygodny, Severusie. – szepnęła kręcąc się przy moim sercu.
- A ty marudzisz. – mruknąłem czując, jak na moje policzki wypływają krwiste rumieńce. Nie interesowałem się wtedy dziewczynami, ale ona była taka niezwykła.
- Mogłeś wziąć poduszkę. – zaśmiała się. Ponieważ ojciec kupił mi różdżkę kilka dni wcześniej wyciągnąłem ją przemieniając kamień leżący obok w puchową poduchę. – Nie możesz czarować poza szkołą! – pisnęła wystraszona podnosząc się ze mnie.
- Mój ojciec jest ministrem, nie martw się. – uniosłem kącik ust nadal oszołomiony jej pięknymi, długimi włosami opadającymi delikatnie na ramiona. Była dla mnie idealna.
- Ufam ci. – westchnęła po chwili porywając poduszkę i układając ją na moim brzuchu. Słońce ponownie wyłoniło się zza chmur oświetlając bladą twarz Lily. Anielica. – O czym marzysz?
- Słucham? – spojrzałem na nią wyrwany ze swoich rozmyślań.
- No o czym marzysz? Kim chcesz kiedyś zostać?
- Chciałbym grać w Quiddicha. – przyznałem. Każdy inny by mnie wyśmiał znając mój strach przed wysokościami, ale ona tego nie zrobiła. Popatrzyła na mnie radośnie.
- Będę twoją pierwszą fanką. – złapała moją dłoń. Poczułem przenikający przez nią prąd, jakbym wskoczył do wody pełnej węgorzy.
- A ty? O czym marzysz? – wydusiłem. Pokręciła zabawnie oczami, jakby odpowiedź była najoczywistszą rzeczą na świecie. – No powiedz. – nalegałem.
- Chciałabym być zawsze szczęśliwa. To takie głupie, Severusie...ale...chcę mieć kiedyś rodzinę, która będzie taka jak ja. Chcę czytać moim dzieciom o magii, pokazywać im różne zaklęcia, zabierać na Pokątną.
- Nie ma w tym nic głupiego. – szepnąłem zahipnotyzowany. Przekręciła się na bok wpatrując we mnie tymi niezwykłymi oczami. Stworzona do rozkochiwania w sobie ludzi.
- Tak myślisz?
- Tak. – odpowiedziałem natychmiast. – Będziesz to kiedyś miała, obiecuję...

     Rzucam wszystkim, co znajduje się w pobliżu o ściany lochu. Moja Lily, moja wspaniała Lily...Ona powinna żyć! Powinna otrzymać wszystko, co najlepsze! Wyciągam różdżkę z kieszeni bombardując lustro zaklęciami, nie mogę na siebie patrzeć widząc twarz przegranego tchórza. Kiedy zostaje po nim jedynie pył jego miejsce zajmuje łóżko i inne meble tworząc przy tym krajobraz jak po wojnie. Kawałki drewna odbijają się od ścian aby z łoskotem opaść na zaśmieconą podłogę. Lampy eksplodują jarząc się niezdrowym światłem. Książki zaczynają płonąć tworząc szarawy dym.  Jestem tak przepełniony tym uczuciem! Tym żalem, cierpieniem, tą niegodziwością absurdalnego losu! Chcę krzyczeć, ale nie mogę. Głos zakleszcza się w moim gardle rozpychając każdą komórkę, oczy zachodzą mgłą nienawiści do wszystkiego wokół. Policzki zaczynają moknąć od przypływu niechcianych łez, moja ukochana, moja piękna! Dym dostaje się do moich płuc utrudniając oddychanie, ale to nic w porównaniu z tym, co dzieje się w mojej głowie. Ona w niej jest, jest w każdej komórce mojego ciała.

- Lily... – jęczę cicho upadając na kolana. Szlocham jak głupie dziecko, jakbym nie miał światu do zaoferowania nic więcej poza własnym bólem, żałosnym i niegodziwym. Głowa pulsuje okrutnie, obrazy zlewają się w jedną niewyraźną grę cieni i...znikam...


Czuję delikatny dotyk na nadgarstku. Próbuję otworzyć oczy, jednak są zaklejone jakąś lepką
substancją.
- Nie rób tego, Severusie... – ten głos. Ten anielski śpiew dla mych uszu.
- Lily? – szeptam sparaliżowany.
- Tak, głuptasie. – śmieje się. To jej śmiech!
- Chcę cię ujrzeć. – czuję, jak jej dłoń spoczywa na moim policzku.
- Ujrzysz, kiedy wyzdrowiejesz. Wtedy zabiorę cię do domu. Posadziłam w ogródku te niebieskie róże od pani Lopsy. Wiem, że je uwielbiasz. – znów się śmieje a ja w końcu oddycham. Ona jest obok, jest przy mnie. Moja ukochana, moja piękna.
- Nie mogę żyć bez ciebie. – jęczę.
- O czym ty mówisz?! Nigdzie nie odchodzę, Severusie bądź poważny! Dzieciaki nie zniosłyby tego...no i kocham cię przecież.
- Dzieci? – szepczę.
- Boże, straciłeś pamięć? Kochanie, przerażasz mnie. – czuję jak zabiera dłoń, więc zatrzymuję ją sycąc się tym uczuciem.
- Nie, nie obawiaj się mnie, Lily. Ja...tak bardzo cię kocham... – nie ma dla mnie znaczenia, czy to niebo czy piekło. Chcę być przy niej, chcę ją ujrzeć.
- Nie obawiam się. – całuje mnie. Całuje tak niezwykle, jakby była aniołem. – Po prostu chcę, żebyś zawsze był moim Severusem, z którym całymi dniami leżałam na łące.

     Wyciągam dłoń, aby przybliżyć jej twarz do mojej, ale natrafiam na puste powietrze. Zaniepokojony po raz kolejny próbuję otworzyć zmęczone powieki szepcząc jej imię. Zamiast głosu mojej ukochanej dobiega do mnie jedynie czyjś szept.

- Ma halucynacje Albusie, obawiam się...obawiam się, że chciał popełnić samobójstwo.
- Zranione serce to największa tragedia, moja droga...

Zaciskam mocniej powieki, nadal jestem w piekle...nadal bez niej...






7 komentarzy:

  1. Na początku myślałam, że to miniaturka o Dramione, ale coś mi nie pasowało. :p
    Pięknie ukazana historia Severusa i Lili.
    Na prawdę masz talent, więcej miniaturek !
    Pozdrawiam,
    Lucinda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początek w sumie może tak brzmieć;d uwielbiam Severusa i Lily, wydaje mi się,że to najbardziej wzruszająca historia miłosna z książki.
      Dziękuję;)

      Usuń
  2. Nie Lubię Lily :/
    Kocham Severusa! I chcę zawsze by był szczęśliwy!
    Mimo to bardzo, ale to bardzo fajna miniaturka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ;oo Też na początku myślałam, że to Dramione.
    Taka... smutna ta miniaturka.
    Nawet nie wiem, co napisać.
    Tak, JA, nie wiem, co napisać. :o
    Bardzo poruszył mnie pierwszy fragment. Cudownie opisałaś uczucia Severusa i wgl.

    Życzę weny, weny i weny i pozdrawiam,
    Zakochanaa. ♥
    PS. Czekam na Rozdział. :)
    PPS. TOM. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję;) jak Ty nie wiesz, co napisać, to jestem w szoku;D

      Usuń
  4. boskie!!!!! i GENIALNY pomysł, że Sevily, nie dramione. (chociż wytrwale bede czekac na miniaturke dramionkowa) Tutaj Sev ujal mnie za serducho....Wielkie uszanowanko (piesełXD)

    A u mnie 18:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miniaturki chyba raczej będą z innymi osobami, bo cały blog z założenia jest o Dramione;) i dziękuję za piękne słowa, zaraz zabieram się za Twój rozdział:)

      Usuń