"Nie znam innego sposobu umacniania miłości niż poświęcenie dla miłości.
" - Antoine de Saint-Exupéry
Wygrana Gryfonów uszczęśliwiła uczniów lwa. Gorzej było ze Ślizgonami, którzy ponieśli sromotną klęskę. Jedyną osobą, która nie wiedziała czy ma się cieszyć, czy nie była Hermiona. Wszakże jej przyjaciele odnieśli sukces, ale ktoś bardzo bliski jej sercu przegrał z Harrym Potterem na oczach wszystkich hogwartczyków. Kiedy zegar wybił dwunastą Malfoy już na nią czekał pod Pokojem Życzeń. Od razu dostrzegła żar w jego oczach, nie spuszczając z niej wzroku przeszedł pod kamienną ścianą i po chwili rozkoszowali się swoim dotykiem na skórzanej kanapie przy kominku. Dziewczyna jęknęła, kiedy włożył dłoń pod jej koszulkę. Nawet nie bawili się w grę wstępną, oboje po ciężkim dniu potrzebowali tej rozkoszy i po chwili nadzy i spoceni uspokajali własne oddechy.
- Włamałam się do pokoju Petrovej. – szepnęła kiedy jej serce przestało aż tak mocno obijać się o klatkę piersiową.
- Co takiego? – warknął blondyn spoglądając na nią. – Gdyby cię złapała mogłabyś trafić przed sąd.
- Ale nie złapała mnie, Draco. – westchnęła. – Za to dowiedziałam się kilka ciekawych rzeczy i potrzebuję twojej pomocy. – chłopak mierzył ją przez chwilę uważnym spojrzeniem, po czym wypuścił ciężko powietrze z płuc. Musiał przywyknąć, iż kto jak kto, ale Granger nigdy nie będzie się go słuchać.
- Wal. – mruknął przecierając oczy dłonią.
- Znalazłam u niej Księgę Śmierciożerców. Nie wiem, jak ją otworzyć. W Dziale Ksiąg Zakazanych nic o tym nie ma. – znów zmierzył ja wzrokiem.
- Za często tam przesiadujesz.
- Przynajmniej potrafiłam skurczyć Nevilla do rozmiarów muchy i ominąć zaklęcie prawdy, które rzuciła na drzwi. – warknęła.
- No proszę. – szepnął uśmiechając się lubieżnie. – Co do Księgi Śmierciożerców, to mogę ci pomóc. – dodał mniej radośnie. Wstał ubierając przy okazji bokserki i spodnie, co i szatynka uczyniła nie chcąc paradować nago po pomieszczeniu. Podszedł do stolika z jedzeniem i sięgnął po flakonik po syropie klonowym. Oczyścił go różdżką, naciął dłoń i wlał do niego trochę własnej krwi.
- Co robisz? – spytała dziewczyna stając obok Ślizgona.
- Mój ojciec jest Śmierciożercą, podobnie jak prawie cała rodzina. Płynie we mnie ich krew, wylej ją na okładkę a ukaże ci swoją zawartość.
- Draco...nie jesteś Śmierciożercą. Nie masz znaku...
- Ale mam w sobie tą krew! – warknął. – Mam w sobie krew mordu i gwałtu, rozumiesz?! Kiedy to do ciebie w końcu dotrze? Nic nie zmienisz, mój czas niedługo nadejdzie i staniemy po dwóch stronach barykady. Ty i Potter będziecie musieli walczyć razem, ja dopełnię obietnice ojca. Jeżeli nie potrafisz się z tym pogodzić, to musimy to wszystko przerwać jak najszybciej.
- Co takiego? – szepnęła wystraszona.
- Za bardzo się angażujesz. Nie na to się umawialiśmy.
- Oczywiście, w końcu to nienormalne, kiedy angażuję się w relację z kimś, na kim mi zależy. - prychnęła zirytowana. Chłopak zmierzył ją wzrokiem.
- Uwolnij mnie. - szepnął.
- Co proszę? - spojrzała na niego zaskoczona.
- Uwolnij mnie. – odparł lodowato. – Uwolnij mnie od przysięgi i odejdź. – dziewczyna patrzyła na niego nie wiedząc co zrobić. Oddała mu całe serce i ciało, fakt oboje na początku przystali na to, że ich relacja musi zakończyć się wraz z napływem mocy Voldemorta, ale w praktyce nie było to już tak oczywiste.
- Naprawdę tego chcesz?
- Tak. – przyznał nie obdarzając jej nawet jednym spojrzeniem. – Teraz, zrób to.
- To skreśli te wszystkie miesiące, Draco. - szepnęła bojąc się, że serce wyskoczy jej z piersi.
- Nie mogę pozwolić sobie na taką odpowiedzialność.
- Odpowiedzialność?
- Za dużo kosztuje mnie ukrywanie tego związku, nie jestem człowiekiem bawiącym się w takie rzeczy. To od początku nie miało sensu. - przyznał bezlitośnie. Nie miała odwagi na niego spojrzeć, nie chciała widzieć tego przesyconego nienawiścią, lub obojętnością wzroku.
- Dobrze. – odparła starając się panować nad głosem. Wyciągnęła z kieszeni w bluzie różdżkę i nacięła nią kolejną ranę na ręce chłopaka. – Ja, Hermiona Jane Granger...uwalniam cię, Draco Lucjuszu Malfoyu z przysięgi wierności, którą mi złożyłeś. – wyrecytowała czując jak do oczu napływają jej łzy.
Sięgnęła po flakonik z krwią Ślizgona i bez słowa wyszła pozostawiając go samego w Pokoju Życzeń. Nawet nie wiedziała, iż w ciągu chwili zamienił pomieszczenie w ruderę niszcząc wszystkie przedmioty i krzycząc z bezsilności. Tak właśnie smakuje bezkresne poświęcenie w imię miłości.
Wieść o włamaniu do pokoju nauczycielki rozniosła się po szkole z prędkością światła a Neville wciąż powtarzał, że wszyscy na niego patrzą, że wszyscy wiedzą. Ron sam zastanawiał się kilka razy, czy nie wymazać chłopakowi wspomnień o owym wydarzeniu, ale reszta nie chciała na to przystać.
- Odpuść mu Ron, to normalne, że się boi. Nie wiemy nawet z kim mamy do czynienia. – westchnęła Ginny kończąc wypracowanie na Eliksiry. Po przegranej Ślizgonów Snape zrobił się jeszcze bardziej nieprzyjemny dla Gryfonów i w jakiejś dziwnej formie odwetu zadawał im o wiele więcej zadań niż uczniom Slytherinu.
- Jasne, ale jak się wygada to wszyscy będziemy mieć kłopoty.
- Ufam mu, pomógł Hermionie. Sam słyszałeś, że bez niego nie weszliby do pokoju Petrovy.
Weasley jednak nie miał w sobie tyle wdzięczności czekając, aż Granger przygotuje eliksir, który znalazła w Zakazanych Księgach aby otworzyć Księgę Śmierciożerców. Oczywiście, dziewczyna żadnego eliksiru nie tworzyła, miała krew Draco. Nie mogła jednak powiedzieć o tym nikomu, więc sama stworzyła przepis na magiczną miksturę dzięki czemu mogła spokojnie zamykać się w łazience dziewczyn i tam dochodzić do siebie po rozstaniu ze Ślizgonem. O dziwo nawet Jęcząca Marta nie nękała jej swoimi żarcikami o uczniach i cierpieniu, które towarzyszy jej za każdym razem, kiedy ktoś czymś w nią rzuca. Świat zwyczajnie zatrzymał się na dłuższą chwilę pozwalając szatynce złapać oddech. W głębi swojego umysłu wiedziała, iż tak to się wszystko skończy. Wiedziała, że pakując się w pełną uczuć relację z arystokratą prędzej czy później się sparzy. Nieświadoma jednak jak to uczucie smakuje nie miała bladego pojęcia, iż coś w niej zwyczajnie umrze. Jakaś niewinna wiara w siłę miłości.
- Długo będziesz tak siedzieć? – wyrwana z zamyślenia spojrzała w bok. Napotkała złote oczy młodej Gryfonki.
- Witaj, Lily. Nie wiedziałam, że tu jesteś.
- Nikt tutaj nie przychodzi, dlatego lubię czasami pogadać sobie sama do siebie w łazience.
Szatynka zaśmiała się słysząc tę wypowiedź. W sumie robiła to samo.
- A co cię dręczy?
- Różne rzeczy. – wzruszyła ramionami siadając obok Hermiony. – Jeden Ślizgon krzyczał coś, że przyszedł na nas czas. Na mugolaki. Nie jestem tak do końca mugolakiem, ale boję się, że będę następna. – przyznała kręcąc młynki kciukami.
- Ślizgoni zawsze nam dogryzają. Nie przejmuj się, już dużo tego usłyszałam przez te lata a nadal jestem w jednym kawałku.
- Słyszałam, że Draco Malfoy ci dokucza.
- Owszem. Lubi to robić. – mruknęła czując ukłucie w sercu. – Ale nie jestem sama, mam przyjaciół. To dużo daje.
- Ja przyjaźniłam się z Elzą, ale jej mama mówiła, że już nie wróci do Hogwartu po tym wszystkim. – westchnęła Lily.
- Niedługo przerwa świąteczna, zawsze możesz ją odwiedzić. Poza tym my jesteśmy z tobą, jak będziesz czegoś potrzebować, to po prostu powiedz. – odparła szatynka uśmiechając się ciepło do dziewczynki.
- Dzięki. – w odpowiedzi ta przytuliła Hermionę, co było doprawdy dziwne, bo ludzi rzadko ją przytulali. Zazwyczaj robił do pewien Ślizgon, jednak nie mogła już od niego oczekiwać takiego zachowania.
- Pansy, chodź. – zaskoczona dziewczyna spojrzała na blondyna. Jako jedyni siedzieli w Pokoju Wspólnym Slytherinu. Reszta uczniów korzystała z pierwszego śniegu na błoniach lub szykowała się do wyjazdu na święta.
- Jasne. – wydusiła wstając z zielonej kanapy. Chłopak nawet na nią nie spojrzał kierując się do swojego dormitorium. Jako jeden z niewielu uczniów w całej szkole posiadał prywatny pokój, jego ojciec zadbał o takie wygody. Wolał, żeby inni nie widzieli niektórych wybryków jego jedynego dziedzica. Kiedy weszli do środka Malfoy bez słowa trzasnął drzwiami i zaczął namiętnie całować Ślizgonkę, która czekała tylko na tę chwilę. Włożyła dłonie pod jego koszulkę chcąc ją zdjąć, jednak powstrzymały ją silne ręce Draco.
- Nie dotykaj mnie. – warknął. Była tylko jedna dziewczyna, która mogła złożyć na jego ciele swój dotyk. Na wspomnienie Gryfonki poczuł jeszcze większą irytację. Obrócił dziewczynę tyłem do siebie zdzierając z niej spódniczkę...
Wiem, że rozdział miał być 11.03, ale miałam bardzo dużo zajęć i po powrocie do domu marzyłam jedynie o ciepłym łóżku. Ten rozdział nie jest szczególnie pozytywny, wiem, ale nie zawsze może być kolorowo.
Jakoś 16.03 dodam miniaturkę, którą właśnie piszę. Kolejne rozdziały też są gotowe, ale bardzo chcę podzielić się z Wami moim małym pomysłem na ciekawy paring.
Dobra, dosyć zamęczania! Dziękuję wszystkim, którzy tak pięknie wyrażają się o tym opowiadaniu i całym blogu, to niesłychanie miłe, kiedy czytam sobie Wasze wypowiedzi i wiem, że narcotic-story nie jest obojętne światu. Jeszcze raz, dziękuję :)